Henryk Weyssenhoff - poleskie błota |
Polesie
Nieprzemierzone okiem trzęsawisk obszary,
Snują mi się niekiedy, jakby senne mary.
Lasy ciemne i gęste, jak gdyby jaskinie;
Rzeka, co miedzy łozą, a sitowiem płynie;
Uprzykrzonych owadów drużyna skrzydlata
I zielony motylek, ci nad wodą lata;
I ta cisza powietrzna, rzadko przerywana
Ostrym krzykiem żurawia, klekotem bociana,
Albo pluskaniem czółna po spokojnej fali,
Kiedy rybak z więcierzem przemknie się w oddali.
Tajemny jakiś urok w mych oczach obwiewa
Żółte Polesia piaski i ponure drzewa
Czarne, podarte chatki na piasku lub mszarze,
Słomą kryte cerkiewki i wiejskie cmentarze,
Ozdobione jedliną lub sosna pochyłą,
Gdzie sterczy mała chatka nad każdą mogiłą.
Snują mi się niekiedy, jakby senne mary.
Lasy ciemne i gęste, jak gdyby jaskinie;
Rzeka, co miedzy łozą, a sitowiem płynie;
Uprzykrzonych owadów drużyna skrzydlata
I zielony motylek, ci nad wodą lata;
I ta cisza powietrzna, rzadko przerywana
Ostrym krzykiem żurawia, klekotem bociana,
Albo pluskaniem czółna po spokojnej fali,
Kiedy rybak z więcierzem przemknie się w oddali.
Tajemny jakiś urok w mych oczach obwiewa
Żółte Polesia piaski i ponure drzewa
Czarne, podarte chatki na piasku lub mszarze,
Słomą kryte cerkiewki i wiejskie cmentarze,
Ozdobione jedliną lub sosna pochyłą,
Gdzie sterczy mała chatka nad każdą mogiłą.
Władysław Syrokomla
Iwan Szyszkin – Polesie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz